Prywatne i zawodowe plany na 2020 rok musiały zejść na dalszy plan w obliczu wybuchu pandemii koronawirusa. Wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego wpłynęło na bardzo wiele aspektów życia społecznego i gospodarczego – nie inaczej w przypadku grupy zawodowej tłumaczy. W tym artykule przybliżamy ich rolę w walce z COVID-19, a także realia codziennej pracy w tym trudnym czasie.
Pandemia koronawirusa a rynek tłumaczeń
Za jeden z podstawowych sposobów walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa uznano zamrożenie gospodarki i ograniczenie do minimum pracy w większych zespołach. Dla wielu firm oznaczało to konieczność przejścia w tryb pracy zdalnej, choć akurat dla tłumaczy home office to dobrze znany standard. Niemniej i ta grupa zawodowa stanęła w obliczu poważnego wyzwania, w przypadku którego z jednej strony trzeba było przeorganizować pracę, podział zadań czy rozdysponować niezbędny sprzęt oraz dokumentację, a z drugiej zadbać o bezpieczeństwo pracowników, potrzeby klientów, a koniec końców, także rachunek ekonomiczny.
Każdy przypadek należy jednak oceniać indywidualnie. Na rynku funkcjonują nie tylko tłumacze pracujący w biurach. Branżę tworzą również:
- freelancerzy, którzy zarabiają na tłumaczeniach symultanicznych w trakcie eventów, więc wiosną 2020 roku stracili podstawowe źródło dochodu,
- tłumacze w większych firmach i korporacjach – w zależności od tego, jak radzi sobie ich pracodawca, przechodzą przez kryzys z mniejszymi lub większymi kłopotami,
- również agencje odczuwają skutki pandemii w sytuacji, gdy dotychczasowi klienci wycofują się z zagranicznych rynków, a potencjalni dwa razy przeliczą budżet, zanim postawią na outsourcing profesjonalnych usług.
Podsumowując wstępne rozważania: skutki ograniczeń w związku z COVID-19 przełożyły się na realia pracy tłumaczy. Nie zapominajmy jednak o ich niezwykle ważnej roli w walce z niewidzialnym wrogiem.
Przeczytaj także: Sytuacja tłumaczy w trakcie pandemii i prognozy na przyszłość
Społeczne zaangażowanie tłumaczy w walce z koronawirusem
Pandemia jest problemem globalnym. Zanim w Polsce stwierdzono pierwszy, oficjalny przypadek zakażenia, śledziliśmy rozwój wypadków w Chinach (jeszcze w grudniu 2019 roku), następnie w kolejnych krajach, na przykład Włoszech.
Od pierwszych dni rola tłumaczy okazała się nie do przecenienia. Tłumaczenie komunikatów pojawiających się w języku chińskim czy angielskim spadła na profesjonalistów. Najmniejszy błąd w tłumaczeniu fachowych pojęć naukowych i medycznych mógł z miejsca wprowadzić do tekstu chaos, zmienić wymowę i znaczenie, przyczynić się do błędnych decyzji podejmowanych przez lokalnych urzędników, polityków czy lekarzy.
Tłumacze od początku stanęli do walki z globalnym kryzysem. Zaczęto tworzyć specjalne zespoły i wymieniać się wiedzą w celu zminimalizowania ryzyka rozpowszechniania błędnych tłumaczeń oraz interpretacji.
Niektórzy tłumacze pracowali i nadal pracują na terenie szpitala, ponadprzeciętnie narażając się na zarażenie wirusem. Wszędzie tam, gdzie w nowej sytuacji musieli działać urzędnicy, politycy, prawnicy, lekarze, naukowcy czy biznesmeni, niejako w cieniu, z boku, a jednak wciąż w centrum wydarzeń, na pierwszej linii frontu, znajdowali się zawodowi tłumacze, którym powierzono bardzo odpowiedzialne zadania. Niektórzy z racji obowiązków zawodowych w momencie wybuchu pandemii czy zamykania granic znajdowali się poza Polską.
To właśnie od wiedzy i profesjonalizmu tłumaczy w dużej mierze zależało i nadal zależy, jak wydarzenia na świecie zostaną zinterpretowane na miejscu. Polscy lekarze, naukowcy czy decydenci musieli bazować na dokumentach, badaniach, komunikatach czy opracowaniach ukazujących się w najróżniejszych językach – od chińskiego, przez angielski, po włoski.
Wspólna troska o stan wiedzy i zdrowie na świecie
W dobie szeroko rozpowszechnianych plotek i fake newsów, w czasach, gdy jeden tweet może ruszyć lawinę publikacji i związanych z nimi spekulacji, dobry, odpowiedzialny tłumacz pełni rolę swoistego strażnika faktów.
Pandemia, która wybuchła w Chinach i rozprzestrzeniła się po całym świecie, okazała się zjawiskiem nowym dla wielu ludzi na całym świecie. Trudno wskazać inny wirus, inną jednostkę chorobową, która wywołałaby tak wielkie poruszenie i przyniosła tak dużo ograniczeń społecznych oraz gospodarczych. Od jakości tłumaczeń zależało, na ile precyzyjnie media i ich odbiorcy będą komunikować o COVID-19 i wszystkim, co związane ze stanem zagrożenia epidemicznego.
Aby oddzielać fakty od mitów i rozróżniać jednostki chorobowe, naukowe terminy czy wskazywać precyzyjne dane statystyczne, profesjonalne tłumaczenia powinny obejmować:
- komunikaty i dokumenty Światowej Organizacji Zdrowia i innych organizacji oficjalnie zaangażowanych w walkę z pandemią,
- komunikaty, akty prawne, wystąpienia, decyzje rządów z całego świata, ze szczególnym uwzględnieniem państw, w których odkryto przypadki zarażeń,
- prace naukowe i popularnonaukowe,
- artykuły prasowe i internetowe, wszelkie publikacje pojawiające się w mediach.
Tłumacze doskonale wiedzą, że nieprecyzyjny przekład choćby jednego słowa może odmienić sens całego zdania, a w konsekwencji przekazu ukazującego się w przestrzeni publicznej. Skoro z powodu koronawirusa chorują i umierają obywatele wielu państw na świecie, skoro zamyka się granice, skoro upadają firmy i w błyskawicznym trybie zmienia przepisy – nie trzeba dodawać, jak istotne jest prawidłowe przetłumaczenie wszystkich istotnych komunikatów napływających z całego świata.
Od tego, jak przetłumaczono ważny dokument czy popularny artykuł, mogła zależeć decyzja lekarza i urzędnika, ale i osobista, istotna decyzja pojedynczego człowieka – żeby zamknąć działalność gospodarczą, zbagatelizować zagrożenie albo ulec masowej panice.
Niełatwa terminologia w trudnych czasach
Zagraniczne, specjalistyczne pojęcia naukowe i medyczne, szczególnie związane z wirusami i epidemiologią, są rzadko znane i używane nawet w gronie tłumaczy oraz ekspertów językowych. W momencie wybuchu pandemii fachową wiedzę na ten temat posiadali jedynie profesjonaliści na co dzień związani z tłumaczeniami medycznymi. Dla pozostałych nowa sytuacja oznaczała konieczność szybkiego nadrobienia zaległości.
Z perspektywy tłumacza bardzo ważna jest nauka ze sprawdzonych źródeł. Jeżeli zlecenie wymaga przekładu na język polski (lub z języka polskiego na język obcy) tekstu dotyczącego COVID-19 i pokrewnych zjawisk, najlepiej upewnić się w kilku niezależnych, sprawdzonych źródłach, jak należy precyzyjnie przetłumaczyć dane słowo. Istotny jest więc kontakt pomiędzy ekspertami w tej dziedzinie – wymiana cennego know-how.
Za punkt odniesienia warto też przyjmować oficjalną dokumentację i komunikację pomiędzy rządami, najważniejszymi ośrodkami badawczymi czy kluczowymi organizacjami, a nie np. publikacje mediów, którym zdarza się korzystać z automatycznych tłumaczeń lub niezweryfikowanych, nieprofesjonalnych tłumaczeń.
Choć gospodarka jest sukcesywnie odmrażana, a życie społeczne odradza się w tzw. „nowej normalności”, walka ze skutkami pandemii cały czas trwa. Tłumacze – pełniąc w tej sytuacji bardzo odpowiedzialne zadania – powinni pamiętać, jak wiele zależy od ich rzetelnej pracy. Pracownicy biura tłumaczeń TEXTOLOGY zdają sobie z tego sprawę, dlatego pomimo trudnej sytuacji nieprzerwanie świadczą usługi, oferując m.in. tłumaczenia medyczne i techniczne.